Becnel Rexanne Lęk przed miłością



Yüklə 1,06 Mb.
səhifə18/21
tarix03.04.2018
ölçüsü1,06 Mb.
#46569
1   ...   13   14   15   16   17   18   19   20   21

22


W ystarczyło, by Dulcie zdjęła pantofle i wyciągnęła się na kanapie, a po paru minutach już spała.Hester zmarszczyła brwi, cokolwiek poirytowana, że dziewczyna tak łatwo potrafiła uciec od zmartwień w sen. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, jak gigantyczny krok zrobiła dziś wieczór? Jak kolosalne zmiany to za sobą pociągnie?Ucieczka z ukochanym nie była błahostką. Chodziło nie tylko o George'a i lady Ainsley, którzy niewątpliwie - ze względu na własny interes - będą chcieli odzyskać ją z powrotem; chodziło także o młodsze panny Bennett. Na ich opinii, gdy wejdą w świat, na zawsze zaważy zachowanie siostry, bez wątpienia oceniane negatywnie. O tak, postępek Dulcie będzie miał reperkusje wykraczające daleko poza ten wieczór.Z drugiej strony… Kto wie, czy decyzja dziewczyny nie przyniesie więcej dobra niż zła? Kiedy Horace i Dulcie wrócą do Londynu jako poślubiona, szczęśliwa para, plotki stopniowo ucichną. Wiele może być wybaczone dwojgu ludzi, jeśli właściwe osoby zaakceptują ich związek jako zawarty ze szczerej miłości.Powściągnęła więc irytację. Zmniejszyła światło lampy, tak że ledwie pełgało, i westchnąwszy ze znużeniem, skierowała się ku schodom. Tej nocy nie ma dla niej spoczynku. Jutro pani Dobbs bez wątpienia zauważy jej bladość.No a teraz musi jeszcze poradzić sobie z Adrianem.

Skłonienie go, by odjechał, zanim powróci Horace, z pewnością nie będzie łatwe. Zwłaszcza że tak naprawdę wcale nie chciała, by odjeżdżał.Przez szczelinę pod drzwiami przesączało się światło. Właśnie ono było źródłem podejrzeń Horace'a.

- Czemu zapaliłeś tę lampę? - natarła, otwierając drzwi. - Horace zauważył i…

Urwała. Jej oczom ukazał się zaskakujący widok. Adrian leżał nagusieńki, od czarnej falistej czupryny aż do kształtnych stóp. Tylko lędźwie okrywał róg prześcieradła. Naga pierś, pokryta czarnym, skręconym włosem, nagie uda, omszone słabszym zarostem… Tylko to, co między nimi, było skąpo osłonięte, najwyraźniej po to, by jej wzrok natychmiast powędrował właśnie tam.Zakryła oczy rękami, ale niewiele to pomogło. Miała wypalony w umyśle jego obraz. Zawsze będzie go widziała, choćby żyła sto lat lub więcej. Żadna kobieta z krwi i kości nie potrafiłaby zapomnieć widoku tego mężczyzny, leżącego nago w jej łóżku.Odwróciła się do drzwi, ale to również nie pomogło.

- Musisz iść, Adrianie. Natychmiast.

- Nie chce mi się.

Siłą woli powstrzymała pragnienie, by się odwrócić.

- Dulcie jest na dole. A Horace niedługo będzie z powrotem!

- No to mamy czas, żeby…

- Nie! - Tym razem odwróciła się i stanęła z nim twarzą w twarz. Musiała jednak oprzeć się o drzwi, bo kolana miała jak z waty. - Nie - powtórzyła słabiej.

Usiadł.

- Mamy dosyć czasu, Hester. A będziemy mieli jeszcze więcej, jeśli zmienisz decyzję i pojedziesz ze mną do Szkocji. Będziemy mieli czasu a czasu…



Hester zamknęła oczy i przycisnęła dłonie do płonących policzków. Jakże chciała powiedzieć "tak", w nosie mieć ludzką opinię i robić to, na co ma ochotę… Zaledwie mogła sobie przypomnieć, dlaczego poprzednio kategorycznie odrzuciła tę samą propozycję.

- Nie rozumiesz - zaczęła. - Horace pojechał cię szukać. Ciebie! Liczy na to, że mu pomożesz i zabierzesz go z Dulcie do Gretna Green.

Uwodzicielski uśmiech Adriana zbladł.

- Uciekają do Szkocji?

- Tak! Właśnie to próbuję ci powiedzieć. Oni jadą do Szkocji i ty jedziesz do Szkocji. Bądź co bądź, nie jest to tak znów daleko od jego domu. - Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. Jeszcze jeden. - Widzisz więc, że nie mogę z tobą jechać do Szkocji. I ty też nie możesz tu zostać. To zbyt niebezpieczne.

- Niebezpieczne? - Niewielka zmarszczka między jego brwiami się wygładziła. - Nie dla mnie. I dla ciebie także nie. Mam wrażenie, że klimat niebezpieczeństwa ci służy. Niebezpieczeństwa, oszustwa, przebieranki. Zapomniałaś już naszą schadzkę u ciebie w salonie? Czy w altance u Bennettów? A co powiesz o ogrodach Vauxhall? Nie, moja słodka, namiętna Hester… - Wstał. Prześcieradło opadło, ukazując go w całej męskiej krasie. -Nigdy nie było lepszej pory niż ta, żeby się kochać.

Hester zapomniała o sporze. Zapomniała o tym, by się cofnąć albo przynajmniej podnieść ostrzegawczo rękę. Jedyne, co potrafiła, to wpatrywać się w idącego ku niej mężczyznę. To ostatni raz, kiedy go widzi - i ostatni raz, gdy może go całować, dotykać…Nie powie mu: odejdź. Wiedziała o tym, zanim jeszcze zatrzymał się o parę centymetrów od niej. Zdobyła się tylko na jeden słaby protest:

- Musimy się śpieszyć. Horace cię szuka.

Pozwoliła, by ją rozebrał. Robił to zbyt powoli, więc zaczęła mu pomagać.

Guziki, haftki, sznurowania. Ich ręce się splątały. Ich usta się połączyły. I nagle oboje zaczęli się śpieszyć. Ubrania padły gdzieś pod nogi, a on przywarł do niej ciasno. Płonące w nim pożądanie niemal ją oparzyło.Ale jej własne pożądanie paliło tak samo. Gdyż pragnęła go tutaj, teraz, gdy nie było czasu nawet wejść do łóżka. Zacisnęła w pięściach jego włosy, zmuszając, by ją pocałował, by pochłaniał ją wargami, gdy ona pochłaniała jego. Pospieszne, zachłanne pocałunki… Jedną ręką ujął ją za pośladek i uniósł ku swemu sterczącemu groźnie członkowi. Przyparł ją całym ciałem do drzwi, raz, drugi… Tak rozkoszna była ta brutalna pieszczota, że była bliska omdlenia. Och, tak…

- Adrian - jęknęła mu w usta.

W odpowiedzi powiódł dłonią wzdłuż jej uda i zgiął nogę w kolanie, owijając ją sobie wokół bioder. Jeszcze raz poruszył tułowiem, szukając najdogodniejszej pozycji dla członka - i poczuła jego męskość tuż przy swej wilgotnej, rozwartej kobiecości. Stęsknionej, pragnącej, jak ona cała.Wszedł w niąjednym mocnym, zdecydowanym pchnięciem. Oboje jęknęli. A potem uniósł i zgiął jej drugą nogę, i zawisła na nim, opleciona wokół bioder, a on rozpoczął swój szaleńczy rytm. Tam i z powrotem… Pchnięcie, wycofanie, pchnięcie, wycofanie… Och, tak! Tak!Nigdy by nie uwierzyła, że jest to możliwe, to gorączkowe, pospieszne złączenie, gdy wspierali się o drzwi sypialni. Niemożliwe do wykonania, a jednak zdołali… Niemożliwe do przetrwania, a jednak miała wrażenie, że umrze, gdyby przestał.Nie mogła oddychać, nie mogła się poruszyć… i nie mogła być bardziej podniecona, niż była w tej chwili. Jego pchnięcia stały się coraz szybsze, coraz gwałtowniejsze. Wiedziała, że on zbliża się do szczytu, i nagle ona też go dosięgła. Eksplodował w niej, a ona eksplodowała wokół niego. Jeszcze jeden spazm, i jeszcze… Wreszcie, zdyszani, spoceni, osunęli się na podłogę.

- Hester - usłyszała jego chrapliwy ze zmęczenia głos. A jednak nigdy żaden dźwięk nie był równie miły dla jej ucha. Chciała słyszeć go wciąż na nowo. Co noc. Co ranek…

O Boże! Zacisnęła powieki, by nie płakać. Przecież ona go kocha! Nie chciała go kochać, a jednak kochała.

- Musisz jechać. - Uniosła głowę z jego ramienia, choć wydawało się takie słuszne, że tam spoczywała. Zdjęła nogę z jego biodra. On wyśliznął się z niej, i o mało nie wyrwał się jej okrzyk żalu. Stanęła na własnych nogach, zgrzana, mokra od potu. A jednak dreszcz ją przeszedł, gdy on się odsunął. Wsparł się ramionami o drzwi i nachylił nad nią.

- Musisz jechać - powtórzyła, nie patrząc mu w oczy.

Jednym palcem uniósł jej twarz ku sobie.

- Ja nie chcę jechać, Hester. - Oczy miał ciemne od targających nim uczuć, których nie potrafiła odczytać. - Chcę zostać.

Zacisnęła zęby, gdyż wstrząsał nią nagły dreszcz.

- Szkocja cię oczekuje. I Horace tak samo.

Patrzył na nią płonącymi oczami. I ona też patrzyła. Tylko tak mogła podtrzymać tę bolesną intymność. W końcu ze stłumionym przekleństwem puścił jej podbródek i odstąpił.

- Nie tego bym pragnął.

- Ja też - szepnęła sama do siebie, odwracając się, by pozbierać jego rzeczy. Skuliła się w pościeli i patrzyła, jak Adrian się ubiera, jak pod kolejnymi sztukami odzieży znika jego wspaniałe ciało.

Zapamiętać te mocne plecy. Zapamiętać te potężne uda, tę rzeźbioną pierś, te umięśnione ramiona…Każdy jego obraz wypalił się w jej mózgu, zwłaszcza finalny, gdy stanął przed nią, wysoki, przystojny, i skłonił się z szacunkiem. Gdyby nie żar w oczach i potargane włosy, nikt by się nie domyślił, że przed chwilą wyszedł z łóżka kochanki.Kochanki…Tyle razy myślała o nim jako o swoim kochanku, a nigdy nie pomyślała o tym, że i ona jest jego kochanką. Czy w ciągu lat, które nadejdą, będzie o niej pamiętał, tak jak ona na zawsze zapamięta jego?Opuszczenie sypialni Hester było dla Adriana torturą. Zanadto był zły, by ją pocałować, i zbyt przygnębiony, by zdobyć się na przyzwoite pożegnanie. Spłatane myśli i uczucia targały nim we wszystkie strony. Każda decyzja wydawała się niewłaściwa, każdy wybór pociągał za sobą przykrości.Stanął na frontowych schodach, zamknąwszy za sobą drzwi, i patrzył w ciemność nocy. Nienawidził Londynu… Ledwie mógł się doczekać tej chwili, gdy będzie stał na pokładzie statku odpływającego na zachód, do Bostonu, do życia, jakie sobie tam zorganizował. Dobrego życia.Ale jeśli wyjedzie i pozostawi za sobą Londyn, pozostawi również jedyną kobietę, którą z trudnością przyszło mu pożegnać. Z trudnością? Ha… Koniec końców okazało się to niemożliwe! Jak mogło mu się coś takiego przydarzyć?Spojrzał w jej okno. Było ciemne. Czy wygląda teraz zza zasłony, patrząc, jak on odchodzi? Czy żal jej, że ją opuszcza?Chyba tak… Okazywała przecież sporo entuzjazmu, gdy byli razem.A gdyby zaprosił ją, by pojechała z nim do Ameryki, nie do Szkocji? Gdyby poprosił, by była nie tylko jego chwilową partnerką w sypialni, lecz żoną?Dziwna to była myśl. Obca jego naturze. Jego ojciec nie był wierny nikomu, i matka też nie; ustatkowała się dopiero wtedy, gdy jej jedyny syn stał się prawie dorosły. Nigdy nie myślał o sobie w kategoriach małżeństwa…Ale teraz pomyślał. Tak jakby.Gdyby uczynił Hester tego rodzaju propozycję, czy przyjęłaby ją? Czy byłaby gotowa porzucić dotychczasowe życie, które z takim trudem sobie wypracowała?Potrząsnął głową, ale wciąż wypełniała ją magma splątanych, sprzecznych myśli. Musi się zastanowić, musi mieć trochę czasu, by umysł stał się klarowniejszy. Ale gdyby zaproponował jej to teraz, w tej chwili, to może by się zgodziła?Głęboko zamyślony, wyprowadził wierzchowca z bocznej alejki na ulicę. Spojrzał w okno sypialni Hester. Obserwowała go, czuł to… Pod wpływem impulsu zerwał kapelusz i skłonił się jej. Nie, to, co zapłonęło między nimi, nie jest skończone. To zaledwie początek, poprzysiągł sobie. I poczuł, że mu ulżyło.Wciąż zamyślony, zastanawiając się, jaki ma być jego kolejny krok wobec Hester, doprowadził konia do rogu ulicy. Włożył nogę w strzemię i już miał wsiadać, gdy coś zaturkotało i zza rogu ukazał się pędzący powóz. Światło ulicznej latarni wydobyło z mroku twarz trzymającego lejce mężczyzny.Horace.Adrian momentalnie schylił głowę. Ale było za późno… Rozległ się okrzyk: "Prrrr!" i ekwipaż stanął.

- Adrian? Adrian Hawke?

Nie sposób było zaprzeczyć. Ale jak on ma wytłumaczyć swoją obecność w tym miejscu, w środku nocy? Adrian podprowadził konia do powozu.

- Dobry wieczór, Vasterling. Przyjemna noc, o ile ktoś lubi mgłę.

- Niech to szlag… Przecież właśnie cię szukam! Jestem cokolwiek w tarapatach i potrzebna mi jest twoja pomoc… - Urwał. Jego twarz przybrała dziwny wyraz.

Adrian wiedział, co teraz nastąpi.

- A co ty tu robisz o tej porze? Skąd wracasz? - Obejrzał się na dom Hester. Kiedy odwrócił z powrotem głowę, między brwiami widniała zmarszczka. - Byłeś u Hester?

Słowa te zawisły między nimi i z każdą chwilą stawały się nie tyle pytaniem, co oskarżeniem.

- A czemu ty do niej jedziesz? - odparował Adrian, licząc, że zbije Horace’a z tropu.

Przez chwilę istotnie tak było.

- Jadę po narzeczoną. Dulcie ucieka ze mną - powiedział Horace, puchnąc z dumy. - Hester udzieliła jej schronienia na czas, gdy załatwiałem dla nas podróż. Ale potrzebna mi jest twoja pomoc. Nie wyjeżdżasz jutro do Szkocji?

- Taki był mój plan.

- Liczyłem, że pojedziemy razem. Ale teraz… - Urwał i zmrużył podejrzliwie oczy. - Słuchaj no, czego ty szukasz tuż obok domu Hester? I o tak późnej godzinie?

Adrian zdjął kapelusz i przeganiał włosy dłonią. Nie ma innego wyjścia -trzeba powiedzieć prawdę. Skoro Horace ucieka z Dulcie Bennet, to niespecjalnie ma prawo potępiać Hester.

- Byłem u niej, żeby się pożegnać. Dla jej dobra chciałem zachować naszą… naszą przyjaźń w tajemnicy. Mam nadzieję, że uszanujesz nasze życzenia.

W pierwszej chwili Horace nic nie odpowiedział. Nawet w ciemności jednak widać było, jak białka zachodzą mu czerwienią. Nadął się z obrazy, a oczy wyszły mu na wierzch.

- Ty… i Hester?

Koń Adriana rzucił głową. Adrian poluzował nieco wodze, które ściskał w ręku zbyt mocno.

- Oboje jesteśmy dorośli i nie odpowiadamy przed nikim, tylko…

- Przede mną odpowiesz, ty… ty rozpustniku!

- Rozpustniku? - Adrian zmarszczył brwi. Reakcja Horace'a była niezrozumiała. - Opanuj się, człowieku. Wybrałeś Dulcie Bennett. Nie masz żadnego prawa do Hester. A w ogóle to dlaczego, psiakrew, mówisz o niej po imieniu?

- Bo… - Horace wstał z kozła, a jego zaprzęg zaczynał być niemal tak samo zdenerwowany jak on - bo ona jest moją siostrą, ty… ty łotrze! Jest moją siostrą i wcale nie jest wdową!

Adrian zesztywniał.

- Twoją siostrą? Od kiedy? - I dopiero teraz dotarła do niego reszta tego, co powiedział Horace. - Nie jest wdową? - Patrzył oszołomiony na przyjaciela, niezdolny uwierzyć w coś tak absurdalnego. - Chyba się upiłeś. Wszyscy w mieście wiedzą, że Hester Poitevant jest wdową.

- Ona tylko udaje wdowę. To jedyny sposób, żeby się uchronić przed niewczesnymi awansami rozmaitych uwodzicieli. Takich jak ty, łajdaku!

Adrian zanadto był zdumiony, by przejąć się tą obelgą. Owładnęło nim przykre uczucie konsternacji. Co on zrobił? Po czym konsternację wyparła złość. Jeśli to prawda…

- Dlaczego mnie okłamała? Dlaczego okłamywała nas wszystkich? To nie ma sensu!

Horace spojrzał na niego z gniewem.

- No cóż, dla mnie ma to sens. Zwłaszcza teraz. Od początku igrałeś z jej uczuciami, tak czy nie? A teraz… teraz jest skończona. Zrujnowałeś ją!



Yüklə 1,06 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   13   14   15   16   17   18   19   20   21




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©muhaz.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

gir | qeydiyyatdan keç
    Ana səhifə


yükləyin