LEGEND ABOUT “LECH, CZECH AND RUS”
POLISH LEGEND- ENGLISH TRANSLATION
Once upon a time when all Savs still inhabited shared land and they spoke one language, three brothers lived: Lech, Czech and Rus. They lived in harmony but by virtue of their wisdom they were conducted for individual families. But the time came, when the earth could not already maintain their people, in forests it was lack of game, in rivers lack of fish.
Brothers got together . They sat down in the shadow of wide-stretching trees and they started giving some thoughts to what they are supposed to conceive farther.
First, the oldest, cloudy Rus started to speak:
- Brothers! Things can't go on like this! Our lands are so populated, that hunger can look deep into our eyes.
- You are right- an average brother agreed with him, Czech- but what are we supposed to do?
- We should look for new premises for our tribes - said the youngest brother, Lech.
- All right! We will set off to find new lands for our people - said Czech and Rus.
How they decided that they had done. They called tribesmen in order to notify them of one's decision. They made an offering, they took statuettes of home deities and they set off on a journey. At the beginning guards and scout troops headed armed, behind them three brothers and the tribal elders went. In the middle of the procession- on carts - old men, women and children went. Then bovine herds were being driven, and warriors guarding the safety and keeping order closed of the huge column.
Road was difficult. All along the way different dangers awaited them, but Slavs went fearlessly through thick forests, they forded rivers, they passed mountainous lands. They sometimes come across human settlements. In spite of the tiredness, stubbornly headed ahead of themselves.
A day of the parting came. As first Rus who chose the land of the endless steppes and extensive, fertile plains, cut through with the net of wide rivers said goodbye to brothers.
- Goodbye brothers and remember about me! I wish you happiness - he said, he gathered his people together and went with them to the north.
They rest walked farther. Soon Czech separated himself from the march. He headed with his tribe to the South and there near the top which Rzip was called on the fertile and rich earth, he established his state. Lech, the youngest of brothers strenuously headed ahead. However, the walk was coming up to the end.
One day the procession stopped itself because people were tired and they wanted to rest. While men made camp and women dealt with preparing the meal, Lech closely looked around. Full forests were thick games, clean rivers abounded in fish and transparent lakes confirmed in convincing to settle above their edges.
Lech deep thought about something. With late afternoon he called the tribal elders and when men seated themselves already at the bonfire ,this way at them he started to speak:
- We wandered long searching for the space for our new registered office and today we probably just found them. Willingly, I will stay here. Surroundings are beautiful, and the fertile land will maintain us everyone. However, I would like to listen to your advice.
Silence only broke whispers. After a moment, the most experienced from the entire elders spoke.
- The wisdom is starting to speak by you Lech. Your brothers Rus and Czech a long time ago founded registered offices but we still are on our way. Let us stay here and let us build the castle!
- If only gods were still willing to signal to us where to begin construction! - Lech sighed.
Then again silence fell. Suddenly some noise broke the silence and the intense shadow moved above the forest clearing. People raised the interest heads. They saw the eagle which slowly fell on the nest of the large oak being in a crown. Relating to the red early evening sky the silhouette of the bird cut itself away with sharp white.
- It is a sign from gods! - shouted with harmonious choir people.
- It is a good omen - smiling Lech said. - Here we will settle and this wonderful bird will be protecting us.
It so also happened. In a clearing a castle was built and to the souvenir of an eagle's nest he was called Gniezno. The white eagle on the red background became the emblem of the Polish state which the beginning overcome from Lech.
LEGENDA O LECHU, CZECHU I RUSIE
POLISH LEGEND - POLISH LANGUAGE
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze wszyscy Słowianie zamieszkiwali wspólne Ziemie i mówili jednym językiem, było sobie trzech braci: Lech, Czech i Rus. Żyło im się dobrze i zgodnie, a z racji swej mądrości przewodzili poszczególnym rodom.
Lecz nadszedł czas, kiedy ziemia nie mogła już wyżywić ich ludzi, w lasach zaczęło brakować zwierzyny, a w rzekach ryb.
Zebrali się więc bracia na naradę. Usiedli w cieniu rozłożystych drzew i zaczęli zastanawiać się nad tym, co mają począć dalej.
Pierwszy przemówił najstarszy, poważny Rus:
— Bracia! Tak dalej być nie może. Nasze ziemie są już tak zaludnione, że głód wkrótce zajrzy nam w oczy.
— Masz rację — przytaknął mu średni brat, Czech. — Ale cóż mamy robić?
— Powinniśmy poszukać innych siedzib dla naszych plemion
— odezwał się, milczący do tej pory, najmłodszy z braci, Lech.
— Dobrze radzisz! Wyruszymy,
by znaleźć nowe ziemie dla naszych ludzi — powiedzieli zgodnie Czech i Rus.
Jak postanowili, tak uczynili.
Zwołali współplemieńców, aby powiadomić ich o swojej decyzji. Złożyli ofiary, zabrali posążki domowych bóstw i ruszyli w drogę. Na czele podążały straże i hufce zbrojnych, za nimi jechali trzej bracia i starszyzna plemienna. W środku pochodu na wozach lub wierzchem jechali starcy, kobiety
i dzieci. Na końcu pędzono stada bydła. Zbrojni wojownicy strzegli bezpieczeństwa i pilnowali porządku.
Niełatwa to była droga. Na każdym kroku czyhały na nich różne niebezpieczeństwa, ale Słowianie szli nieustraszenie przez gęste puszcze, przechodzili rzeki w bród, mijali górzyste krainy. Tylko z rzadka natrafiali na osady ludzkie. Mimo zmęczenia, uparcie podążali przed siebie.
Nadszedł dzień rozstania. Jako pierwszy pożegnał się z braćmi Rus, który wybrał krainę bezkresnych stepów i rozległych, żyznych równin, poprzecinanych siecią szerokich rzek.
Żegnajcie bracia i pamiętajcie o mnie!
Życzę wam szczęścia — rzekł, zebrał swój lud i skierował się na północ.
Pozostali powędrowali dalej. Niebawem odłączył się od pochodu także Czech. Podążył ze swym plemieniem na południe i tam, nieopodal góry, którą zwano Rzip, na ziemi urodzajnej i bogatej, założył swoje państwo.
Najmłodszy z braci, Lech, wytrwale podążał naprzód, ale i jego wędrówka zbliżała się do końca.
Pewnego dnia orszak zatrzymał się, bo ludzie i zwierzęta byli zmęczeni, potrzebowali odpoczynku.
Podczas gdy mężczyźni rozbijali obozowisko, a kobiety przygotowywały posiłek, Lech bacznie rozglądał się wokół. Tutaj gęste lasy pełne były zwierzyny, czyste rzeki obfitowały w ryby, a słońce odbijało się w przejrzystych taflach jezior. Wydawało się, że ta kraina aż się prosi, aby w niej zamieszkać.
Późnym popołudniem Lech zwołał starszyznę plemienną, a gdy mężczyźni zasiedli przy ognisku,
tak do nich przemówił:
— Wędrowaliśmy długo, szukając miejsca, które mogłoby stać się naszym nowym domem. Spójrzcie, okolica tutaj jest piękna, a żyzna ziemia wyżywi nas i nasze dzieci. Chciałbym tu pozostać, ale wcześniej wysłucham waszej rady.
Przy ognisku zapanowała cisza. Widać było, że wszyscy głęboko zastanawiają się nad słowami Lecha. W końcu głos zabrał najstarszy i najbardziej doświadczony mąż:
— Twoi bracia, Rus i Czech, dawno już założyli swe siedziby. Myślę, że i na nas przyszła wreszcie pora. Piękną ziemię wybrałeś, Lechu. Zostaniemy tutaj i zbudujemy gród!
Gdybyż jeszcze bogowie zechcieli dać nam znak, gdzie rozpocząć budowę! — westchnął Lech.
Znowu zapadła cisza. Nagle jakiś szum przerwał milczenie i ogromny cień przesunął się nad polaną.
Zaciekawieni ludzie podnieśli głowy. Ujrzeli orła, który powoli opadał na gniazdo, znajdujące się w koronie wielkiego dębu. Na tle czerwonego, przedwieczornego nieba sylwetka ptaka jaśniała ostrą bielą.
— To znak od bogów! — zawołali zgodnym chórem ludzie.
— To dobra wróżba — rzekł uśmiechnięty Lech. — Tutaj się osiedlimy, a ten wspaniały ptak będzie nas zawsze ochraniał.
Tak też się stało. Na polanie zbudowano gród, a na pamiątkę orlego gniazda nazwano go Gnieznem. Orzeł biały na czerwonym tle stał się herbem państwa polskiego, które bierze swój początek od Lecha.
LEGENDA LUI “LECH, CZECH SI RUS”
POLISH LEGEND - ROMANIAN TRANSLATION
Odata demult, cand Slavii locuiau inca pe aceleasi pamanturi si vorbeau o singura limba, traiau trei frati: Lech, Czech si Rus. Ei locuiau toti in buna intelegere si pentru ca erau intelepti fiecare domnea peste cate un neam. Dar veni o vreme cand pamantul nu-i mai putu sustine pe oameni. Padurile nu mai aveau vanat si nici raurile peste.
Atunci fratii se intalnira, si , asezati la umbra unor arbori falnici incepura sa se sfatuiasca despre ce era de facut.
Mai intai vorbi Rus, fratele mai mare si mai sfatos:
- Fratii mei, lucrurile nu mai pot continua asa. Sunt prea multi oameni pe pamanturile noastre si o foamete cumplita ne asteapta.
-Ai dreptate, zise fratele cel mijlociu, Czech, dar ce sa facem?
-Ar trebui sa cautam tinuturi noi pentru supusii nostri, zise Lech, mezinul.
-Bine, zisera Czech si Rus, vom porni sa cautam tinuturi noi pentru oamenii nostri.
Si cum s-au sfatuit asa si facura. Si-au chemat oamenii si i-au anuntat de hotararea lor. Au adus apoi ofrande zeilor ca acestia sa-i ajute in cautarea lor si au pornit-o la drum. In frunte mergeau garzile inarmate. Cei trei frati si inteleptii neamului ii urmau indeaproape. Apoi, la mijloc, in carute, veneau batranii, femeile si copiii. La urma, erau cirezile de vite si razboinici care vegheau ca toti si toate sa fie in siguranta.
Drmul erau greu. Multe pericole au avut ei de infruntat, dar Slavii mergeau curajosi inainte prin paduri seculare, rauri involburate si munti stancosi. Cateodata ajungeau si prin asezari omenesti. Si, desi erau obositi, ei se incapatanau sa mearga inainte. Sosi insa si ziua despartirii. Primul a fost Rus cel care si-a luat ramas bun de la fratii sai si care a ales pamantul stepelor nesfarsite si al campiilor fertile brazdate de largi rauri.
-Ramas bun, fratii mei! Si sa nu ma uitati! Fiti fericiti, le-a spus el. Si-si lua oamenii si se indrepta cu ei catre nord.
Ceilalti plecara mai departe. In curand insa Czech si neamul sau alesesera sa se stabileasca in sud, langa piscul Rzip, pe pamanturi fertile si intinse.
Lech, mezinul, isi continua drumul sau. Dar si cautarea lui avea sa se apropie de sfarsit.
Intr-o zi, alaiul celor ramasi se opri pentru ca oamenii erau obositi si vroiau sa se odihneasca. In timp ce barbatii ridicau corturi si femeile pregateau de mancare, Lech privea in jurul sau cu atentie. Padurile maiestuase pline de vanat, raurile limpezi ce abundau de peste si lacurile cristaline ii imbiau pe oameni sa se stabileasca acolo.
Lech se gandi indelung. Spre seara, el ii chema la el pe inteleptii neamului sic and acestia se asezara in jurul focului, el le spuse astfel:
-Am mers in lung si-n lat sa cautam tinuturi noi pentru poporul nostrum si astazi cred ca le-am gasit. As dori sa ramanem aici. Imprejurimile sunt minunate iar pamantul fertil ne va da hrana tuturor. Dar vreau sa stiu parerea voastra.
Soapte sparsera tacerea. Dupa un timp, cel mai batran dintre intelepti vorbi:
-Cu intelepciune ai vorbi, Lech. Fratii tai mai mari Rus si Czech demult au gasit tinuturi pentru neamurile lor iar noi am cautat mai departe. Sa ramanem aici si sa ne construim cetatea.
-Numai de s-ar indura zeii sa ne dea un semn unde sa construim cetatea, ofta Lech.
Se lasa din nou tacere. Cand, deodata, un tipat braza cerurile si o umbra se intinse peste luminisul din padure. Toti ridicara privirile. Un vultur cobora incet spre cuibul ce-l avea in coroana unui falnic stejar. In culoarea rosie a amurgului silueta pasarii parea de-un alb stralucitor.
-Este un semn de la zei, strigara oamenii cu bucurie.
-E un semn bun, zise Lech zambind. Vom ramane aici. Iar aceasta minunata pasare ne va ocroti.
Si asa s-a si intamplat. In luminisul padurii, o cetate s-a inaltat, si in amintirea cuibului de vulture, ea s-a numit Gniezno. Un vultur alb pe un fond rosu a devenit emblema statului polonez, pe care l-a infiintat Lech.
LEGENDA DI “LECH, CZECH AND RUS”
POLISH LEGEND - ITALIAN TRANSLATION
All’epoca in cui gli slavi vivevano tutti nella stessa terra e parlavano un’unica lingua vivevano tre fratelli: Lech, Czech and Rus. Vivevano in armonia, ma in virtù della loro saggezza, ognuno viveva con la propria famiglia. Ma venne il tempo in cui la terra non riusciva più a mantenere la loro popolazione, nelle foreste c’era mancanza di selvaggina, nei fiumi c’era mancanza di pesce.
I fratelli si riunirono. Si sedettero all’ombra dei grandi alberi e cominciarono a pensare a ciò che avrebbero dovuto fare di lì a poco.
Il più vecchio e ombroso Rus cominciò a parlare per primo:
- Fratelli!Le cose non possono più andare avanti così!Le nostre terre sono così popolate che la fame traspare dal profondo dei nostri occhi.
- Hai ragione- concordò il fratello di mezzo Czech- ma cosa ci si aspetta che facciamo?
- Dovremmo cercare nuovi luoghi per le nostre tribù –disse il fratello più giovane, Lech.
- Va bene! Ci muoveremo alla ricerca di nuove terre per la nostra gente - dissero Czech e Rus.
Detto fatto: chiamarono i membri delle tribù per comunicare la loro decisione. Fecero un’offerta, portarono con sé le statue dei loro dei e iniziarono il loro viaggio. In testa c’erano le guardie e truppe di esploratori armati, dietro di loro venivano I tre fratelli e gli anziani delle tribù, al centro della processione seguivano -sui carri –vecchi, donne e bambini. Le mandrie di buoi venivano guidate ed i soldati facevano la guardia e garantivano ordine e sicurezza all’enorme colonna in movimento.
Il strada non era facile. Lungo la via diversi pericoli li attendevano, ma gli slavi proseguirono senza timore attraverso le fitte foreste, guadarono fiumi, attraversarono zone montuose. A volte si imbattevano in insediamenti umani. Nonostante la loro stanchezza, testardi continuarono la loro marcia..
Venne il giorno della separazione. Per primo Rus scelse la terra delle sterminate steppe, delle fertili pianure attraversate da un’estesa rete di fiumi, e salutò i fratelli.
-Arrivederci fratelli e ricordatevi di me! Vi auguro tanta felicità – disse e riunì la sua gente e con loro si diresse verso il nord.
Gli altri proseguirono il loro viaggio. Ben presto Czech si separò dal resto della colonna in marcia. Si diresse con la sua tribù verso il sud e, nei pressi della cima detta Rzip, sulla ricca e fertile terra stabilì il suo stato. Lech, il più giovane dei fratelli proseguì strenuamente il cammino. Comunque il viaggio volgeva al termine..
Un giorno la processione si fermò perché la gente era esausta e desiderosa di un po’ di riposo. Mentre gli uomini si accampavano e le donne si occupavano di preparare il pasto, Lech si guardò intorno. Foreste fitte ricche di selvaggina, limpidi fiumi che abbondavano di pesce e laghi trasparenti confermarono la sua decisione di stabilirsi entro i loro confini.
Lech riflettè a lungo. Nel tardo pomeriggio convocò gli anziani e quando gli uomini si sedettero davanti al fuoco , cominciò a parlare:
- Abbiamo camminato a lungo alla ricerca di un luogo per il nostro nuovo sito ufficiale probabilmente lo abbiamo appena trovato. Sarei contento di restare qui. I dintorni sono belli e la terra fertile manterrà tutti noi. Comunque vorrei ascoltare il vostro consiglio.
Il silenzio era rotto solo dai sospiri. Dopo un po’ il più esperto tra gli anziani parlò:
- E’ la saggezza che comincia a ispirarti, Lech. I tuoi fratelli Rus e Czech tanto tempo fa hanno fondato I loro centri ma noi siamo ancora per strada. Rimaniamo qui e costruiamo qui il castello!
- Se solo gli dei volessero ancora darci un segnale sul luogo dove cominciare la costruzione! - Lech sospirò.
Poi calò di nuovo il silenzio: improvvisamente dei rumori lo ruppero e una grande ombra si mosse sulla radura. La gente sollevò il capo con interesse. Videro un’aquila che lentamente cadde in un nido su una grande quercia come se fosse in una corona. La figura dell’uccello di un bianco folgorante si stagliò nel rosso del cielo della prima sera.
- E’ un segno degli dei! – gridò la gente in coro.
- E’ un buon auspicio- disse Lech sorridendo. –Qui ci stabiliremo e questo meraviglioso uccello ci proteggerà.
E cosi avvenne. IL castello fu costruito in una radura e in ricordo di un nido di aquila fu chiamato Gniezno. L’aquila bianca sullo sfondo rosso divenne l’emblema dello stato polacco il cui inizio si deve a Lech.
POLISH LEGEND - TURKISH TRANSLATION
Bir varmış bir yokmuş. Bütün slav halkının bir arada yaşadığı bir zamanda 3 tane erkek kardeş varmış. Adları Rus Çek ve Lehmiş Onlar farklı erdemlere sahiplermiş faka uyum içinde yasıolarmıs.
Bir zaman gelmiş yaşadıkları topraklar onların halklarını besleyemez olmuş, ormanlar kurumuş ve nehirlerdeki balıklar tükenmiş.
Kardeşler bir araya gelmiş. Bir ağacın gölgesi altına oturmuşlar ve ne yapmaları gerektiği hakında fikir alışverişinde bulunmaya basşlamışlar.
Ilk once söze en büyükleri olan rus başlamış.
- Kardeşlerim işler böyle devam edemez. Bizim topraklarımızda nüfus o kadar fazla ki açlık gözlerimizin iöine bakıyor.
- Haklısın demiş ortanca kardeş Çek. Fakat ne yapmamız gerekiyor?
Kabilelerimiz için yeni kaynaklar bulmalıyız demiş en küçük kardeş Leh.
- Tamam öyleyse halkımıza yeni topraklar bulmak için yolculuğa çıkacağız demiş Çek ve Rus.
Nasıl kararlaştırdılarsa öyle yaptılar. Kabile üyelerini aldıkları kararları bildirmek için çağırdılar.
Onlara kararlarını söylediler .B ütün eşyalarını topladılar ve yolculuğa başladılar.
En önde keşif birlikleri ve silahlı birlikler , onların arkasında 3 kardeş ve kabilenin yaşlıları gidiyorlardı. Ortada yaşlı kadınlar, kadınlar ve çocuklar at arabalarıyla ilerliyorlardı.
Hayvan sürülerinide yanlarında götürüyorlardı, ve savaşçılar koruyordu bu büyük göç topluluğunu.
Yolculuk gerçekten zorluydu. Yol boyunca farklı tehlikeler onları bekliyordu, fakat Slav Halkı sık ormanların içinden korkusuzca ilerliyordu. Onlar nehirleri geçtiler,dağları aştılar.
Bazende insanların yaşadığı yerlerden geçtiler.Çok yorgun olmalarına rağmen durup dinlenmeden inatçı bir şekilde yollarına devam ettiler.
Bir gün ayrılma zamanı geldi.ilk olarak uçsuz bucaksız bozkırları, göz alabildiğine uzun tarlalrı seçen Rus kardeşlerine elveda diyerek ayrıldı.
Hoşçakalın kardeşlerim ve halkım! Size mutluluklar diliyorum dedi, kendine sadık insanları topladı ve güneye ayrıldı.
Bu iyi bir işaret dedi gülerek Leh. Biz burada konaklayacağız ve bu güzel kuş bizi koruyacak.
Bu tanrıdan bir işaret diyerek bağırdı insanlar.
Sonar yeniden sessizlik hakim oldu. Aniden bir ses ormanın sessizliğini bozarak kulaklarda çınladı. İnsanları başlarını merakla yukarıya kaldırdılar. Onlar yavaşça meşe ağacının üzerine bir taç gibi kurduğu yuvasına süzülerek inen kartalı gördüler. Sabahın kızıllığına bağlı olarak kuşun bembeyaz görünümü ortaya çıkıyordu.
Braya bir kale inşa ettiler ve bir kartal yuvasının hediyesi olarak buraya Gnienzo adını verdiler. O günden başlayarak Kırmızı arka plan üzerindeki beyaz kartal Polonya halkının simgesi oldu.
Dostları ilə paylaş: |